wtorek, 24 listopada 2015

Jak schudnąć !

                    Tym razem post o zupełnie innym charakterze niż poprzednie,a  mianowicie postaram się wam nakreślić troszeczkę sprawdzony i najlepszy sposób na osiągnięcie wymarzonej,szczupłej sylwetki.Metodę tą stosuje mój brat już od ponad roku i efekty są niesamowite,więc nie pozostaje mi nic innego jak go naśladować.Zacznę od początku, przede wszystkim należy zacząć od ustalenia swojego dziennego zapotrzebowania kalorycznego( białko,węglowodany i tłuszcze w odpowiednich proporcjach),które jest zależne od trybu życia,wiadomo płci,wagi,wzrostu oraz ilości dni poświęcanych na ćwiczenia na siłowni.Czytając to pewnie zastanawiacie się jak to obliczyć,miałam podobne problemy na początku i byłam zagubiona w tych wszystkich przelicznikach,ale istnieje bardzo przydatny portal,który ułatwi nam to zadanie. Podaję link.   http://potreningu.pl/  Wystarczy założyć konto na tej stronce i wziąć się do roboty.Program jest bardzo pomocny,gdyż można tam codziennie zapisywać swoje posiłki i wyliczać spożytą ilość kalorii.Wiadomo każdy organizm jest inny,dlatego na początku przynajmniej przez okres tygodnia należy regularnie sprawdzać naszą wagę czy przyjęta ilość kalorii jest odpowiednia.Z czasem będziemy co jakiś czas ją redukować,aż w końcu dojdziemy do tej wymarzonej figury.Uprzedzam nie jest to łatwe zadanie,a przede wszystkim wymaga cierpliwości i czasu.Chudniemy wolniej ale efektywniej,ponieważ budujemy tkankę mięśniową pozbywając się zbędnych tłuszczy. Pragnę również zwrócić waszą uwagę na to iż to co zjemy danego dnia nie jest najważniejsze,lecz spożyta dzienna odpowiednia ilość kalorii.Mam na myśli to,że zjedzenie batonika,ciastek nie zaszkodzi nam na tej diecie jeżeli nie przekroczymy naszego dziennego progu kalorycznego.  SŁODYCZE NIE SĄ ZABRONIONE! : ) Oczywiście także wszystko w rozsądnych ilościach.Natomiast wszyscy Ci,którzy twierdzą,że aby schudnąć należy katować się dietą,tzn. jeść jedynie warzywa i do tego w małych ilościach są w BŁĘDZIE i to ogromnym. Ćwicząc regularnie na siłowni zużywamy ogromne pokłady energii w związku z czym musimy regenerować swój organizm dostarczając odpowiedniej ilości składników odżywczych, przede wszystkim białek,węglowodanów oraz tłuszczy.W przeciwnym wypadku nie będziemy mieli siły,aby funkcjonować i w efekcie nie schudniemy,a jedynie możemy stracić na wadze,lecz z efektem krótkotrwałym. Odnosząc się jeszcze do kwestii waszej aktywności fizycznej,PAMIĘTAJCIE najważniejsze są ćwiczenia siłowe !! Oczywiście trening cardio jest jak najbardziej wskazany w celu spalenia kalorii,lecz budowanie mięśni opiera się przede wszystkim na ćwiczeniach z obciążeniami.Niewiedza w tej kwestii jest podstawowym błędem wielu osób.Spotkałam się z wieloma takimi przypadkami,widząc na przykład podczas moich treningów jak inne panie ćwiczą jedynie cardio.Nic dziwnego,że nie osiągały pożądanych efektów,jak słyszałam wielokrotnie.Ja stosuję te wytyczne już od około dwóch tygodni i już widzę wprawdzie niewielkie,ale pozytywne zmiany w swoim ciele. Pamiętajcie budując TKANKĘ MIĘŚNIOWĄ musimy pozbyć się TKANKI TŁUSZCZOWEJ z organizmu.Aby osiągnąć pożądany efekt oczywiście trzeba poczekać,lecz warto naprawdę.Ja obecnie poświęcam największą uwagę na nogi i brzuch.Poniżej wstawię wam parę moich fotek przestawiających moją obecną figurę,abyśmy wspólnie mogli śledzić moje postępy.W następnym poście opiszę wam moje zapotrzebowania żywieniowe,co najczęściej jem i najbardziej lubię oraz jakie wykonuję ćwiczenia i na jakich maszynach.
Figura nie jest doskonała jak widzicie poniżej,ale nie wstydzę się jej,a z czasem będzie coraz lepsza:)



sobota, 14 listopada 2015

Trudny okres



                Dość dawno nie pisałam, wiem zaniedbałam bloga.Przyczyn jest wiele,ale przyznam wam się szczerze,że najważniejszym jest po prostu moje lenistwo.Ostatnio przechodzę już samą siebie.Nie robię dosłownie nic poza treningami na siłowni 3 razy w tygodniu i chodzeniem na uczelnię.Jedynie po treningach czuję,że robię coś pożytecznego dla siebie a przede wszystkim dążę do tej wymarzonej sylwetki. Czego nie można powiedzieć o mojej obecności na uczelni, ponieważ na samej obecności właściwie się kończy moja przygoda z zajęciami. Nie uważam,przeważnie gadam, jestem wiecznie znudzona, nie będę już nawet wspominała o braku jakiejkolwiek nauki w domu.Mam nadzieję,że ten obecny stan nie jest trwały, a przede wszystkim iż nie wynika to z tego,że źle wybrałam kierunek studiów i dopiero na tym etapie mojego życia to do mnie dotarło.Po głębszym zastanowieniu dochodzę do wniosku,że wszystkie powyższe moje problemy mają jedno jedyne wytłumaczenie, a mianowicie brak akceptacji samej siebie,czyli po prostu nienawiść do mojego własnego odbicia w lustrze. Przede wszystkim jak już wcześniej wspominałam moje odwieczne problemy z cerą  po prostu mnie przerastają i powoli niszczą od środka. Wiem,wiem miałam wiele pozytywnych,pełnych nadziei postanowień,ale to nie jest takie proste. Tak naprawdę zrozumieją mnie jedynie Ci, którzy podobnie jak ja mają trądzik.Każdy dzień zaczynam od przeglądania się w lustrze z nadzieją na lepszy dzień.Niestety wiadomo jest jak zawsze źle,a czasami gorzej... Ten poranny rytuał stał się tak naprawdę moim przekleństwem, od rana już do końca dnia bez przerwy o tym myślę jak źle wyglądam,nawet makijaż nie zakryje mojego smutku.Od dawna nie śmiałam się i nie uśmiechałam  szczerze,przeważnie udaję,że jestem szczęśliwa..Pozory jednak mylą, a ja tak naprawdę za tą fasadą sztucznego uśmiechu i makijażu cierpię i jestem nieszczęśliwa... Moja fobia jest na tyle silna,że dosłownie każde dłuższe spojrzenie w moim kierunku na ulicy czy po prostu gdziekolwiek przebywam wśród ludzi powoduje iż odruchowo zakrywam twarz włosami jeszcze bardziej niż zazwyczaj przekonana,że oni patrzą na mnie z odrazą.
           Często słyszę przede wszystkim od rodziny czy przyjaciół: "śliczna jesteś, nic nie widać, nie przejmuj się tak tym, niedługo zejdzie wszystko",ale tak szczerze to co mają innego mówić ? Zależy im na mnie, kochają mnie,więc są nieobiektywni w swojej ocenie.Chcą mnie pocieszyć,ale jedyne co mogłoby mi poprawić nastrój to poprawa ale rzeczywista,a nie złudna nadzieja, która mi towarzyszy od tylu już lat...
                 Ehh trochę mi ulżyło,że się tym z wami podzieliłam.Mam nadzieję,że to już ostatni taki pesymistyczny post.Nie obiecuję,ale postaram się walczyć z tą samoakceptacją i w końcu cieszyć się z życia,tyle,że to jest tak cholernie trudne....
                Poniżej umieszczę wam troszkę moich zdjęć z lepszego okresu w moim życiu, kiedy byłam  szczęśliwsza :) W sumie najbardziej podczas mojego wyjazdu do Krakowa na meczu Ligi Światowej. Niesamowite przeżycie !!!!!!!!!!!!!!!!

Tutaj jest mój jedyny szczery uśmiech,cieszyłam się jak dziecko z możliwości bycia na tym meczu :)'     

                                                     Powyżej macie filmik z meczu
Tutaj z Zakopanego, wakacje 2015