Dość dawno nie pisałam, wiem zaniedbałam bloga.Przyczyn jest wiele,ale przyznam wam się szczerze,że najważniejszym jest po prostu moje lenistwo.Ostatnio przechodzę już samą siebie.Nie robię dosłownie nic poza treningami na siłowni 3 razy w tygodniu i chodzeniem na uczelnię.Jedynie po treningach czuję,że robię coś pożytecznego dla siebie a przede wszystkim dążę do tej wymarzonej sylwetki. Czego nie można powiedzieć o mojej obecności na uczelni, ponieważ na samej obecności właściwie się kończy moja przygoda z zajęciami. Nie uważam,przeważnie gadam, jestem wiecznie znudzona, nie będę już nawet wspominała o braku jakiejkolwiek nauki w domu.Mam nadzieję,że ten obecny stan nie jest trwały, a przede wszystkim iż nie wynika to z tego,że źle wybrałam kierunek studiów i dopiero na tym etapie mojego życia to do mnie dotarło.Po głębszym zastanowieniu dochodzę do wniosku,że wszystkie powyższe moje problemy mają jedno jedyne wytłumaczenie, a mianowicie brak akceptacji samej siebie,czyli po prostu nienawiść do mojego własnego odbicia w lustrze. Przede wszystkim jak już wcześniej wspominałam moje odwieczne problemy z cerą po prostu mnie przerastają i powoli niszczą od środka. Wiem,wiem miałam wiele pozytywnych,pełnych nadziei postanowień,ale to nie jest takie proste. Tak naprawdę zrozumieją mnie jedynie Ci, którzy podobnie jak ja mają trądzik.Każdy dzień zaczynam od przeglądania się w lustrze z nadzieją na lepszy dzień.Niestety wiadomo jest jak zawsze źle,a czasami gorzej... Ten poranny rytuał stał się tak naprawdę moim przekleństwem, od rana już do końca dnia bez przerwy o tym myślę jak źle wyglądam,nawet makijaż nie zakryje mojego smutku.Od dawna nie śmiałam się i nie uśmiechałam szczerze,przeważnie udaję,że jestem szczęśliwa..Pozory jednak mylą, a ja tak naprawdę za tą fasadą sztucznego uśmiechu i makijażu cierpię i jestem nieszczęśliwa... Moja fobia jest na tyle silna,że dosłownie każde dłuższe spojrzenie w moim kierunku na ulicy czy po prostu gdziekolwiek przebywam wśród ludzi powoduje iż odruchowo zakrywam twarz włosami jeszcze bardziej niż zazwyczaj przekonana,że oni patrzą na mnie z odrazą.
Często słyszę przede wszystkim od rodziny czy przyjaciół: "śliczna jesteś, nic nie widać, nie przejmuj się tak tym, niedługo zejdzie wszystko",ale tak szczerze to co mają innego mówić ? Zależy im na mnie, kochają mnie,więc są nieobiektywni w swojej ocenie.Chcą mnie pocieszyć,ale jedyne co mogłoby mi poprawić nastrój to poprawa ale rzeczywista,a nie złudna nadzieja, która mi towarzyszy od tylu już lat...
Często słyszę przede wszystkim od rodziny czy przyjaciół: "śliczna jesteś, nic nie widać, nie przejmuj się tak tym, niedługo zejdzie wszystko",ale tak szczerze to co mają innego mówić ? Zależy im na mnie, kochają mnie,więc są nieobiektywni w swojej ocenie.Chcą mnie pocieszyć,ale jedyne co mogłoby mi poprawić nastrój to poprawa ale rzeczywista,a nie złudna nadzieja, która mi towarzyszy od tylu już lat...
Ehh trochę mi ulżyło,że się tym z wami podzieliłam.Mam nadzieję,że to już ostatni taki pesymistyczny post.Nie obiecuję,ale postaram się walczyć z tą samoakceptacją i w końcu cieszyć się z życia,tyle,że to jest tak cholernie trudne....
Poniżej umieszczę wam troszkę moich zdjęć z lepszego okresu w moim życiu, kiedy byłam szczęśliwsza :) W sumie najbardziej podczas mojego wyjazdu do Krakowa na meczu Ligi Światowej. Niesamowite przeżycie !!!!!!!!!!!!!!!!
![]() | |||||||
| Tutaj jest mój jedyny szczery uśmiech,cieszyłam się jak dziecko z możliwości bycia na tym meczu :)' |
![]() |
| Tutaj z Zakopanego, wakacje 2015 |





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz